..a byłoby cudownie"
Pomyślała leżąc na łóżku i rozprostowując zdrętwiałe kości. Słoneczko zaglądało już przez nie do końca zasłonięte rolety, więc czas by wstać i przyszykować kawę oraz pyszne śniadanie.
Niezgrabnie wyczołgując się z łóżka siegneła po szlafrok. Zaczęła swój odwieczny poranny rytuał.
Wlać wodę do dzbanka i zagotować ją, wyciągnąć jedzenie dla kotów i zostawić do ocieplenia się, potruptanie do łazienki, ogarnięcie buźki, powrót do sypialni w poszukiwaniu skarpetek i kapci, słodkim pocałunkiem delikatnie obudzić ukochanego.
Wracając do kuchni przypomniał się jej wczorajszy wieczór, a ze schodów słychać kroki ukochanego
- Dzień dobry Skarbeńku :*
- Dzień dobry Buzia:*
- Jak się Wam dzisiaj spało?
- Nie narzekam, chociaż maluszek troszkę szalał, bo prawie pół nocy nie mogłam spać:)
Czas zrobić śniadanko. Skierowała się w stronę lodówki. Trzeba jeszcze nakarmić pupilki. Zrobione. Robiąc kanapki znowu pomyślała o wczorajszym spacerze.
Po "telewizyjnym" rytuale wybrali się na wieczorny spacer. A tak, żeby lepiej się spało. Przy okazji wymienić można los, który kiedyś kupił.
Więc tak sobie szli.
Mogli wymienić ten los w pobliskim sklepie, ale on wolał wybrać ten dalszy, niedaleko domków, żeby zabrać ją na...jabłka.
Spacerowali tak ciemnymi alejkami. Przypomniały się jej wakacje u babci na wsi, kiedy to z kuzynem zawsze w ciemną noc chodzili po wiosce i straszyli siebie nawzajem dziwnymi historiami.
- O tutaj też może będziemy pracować. Ale to dopiero za jakiś czas. Chcesz zobaczyć ten budynek z drugiej strony?
Złapał ją za rękę i zaczął opowiadać. Uwielbia go słuchać, nawet jeżeli mówi o rzeczach, które ją nie interesują, ale wypowiadane z jego ust stają się nadinteresujące.
- Chodź...Pójdziemy tam, na domki i odwiedzimy moich rodziców.
- A jabłka? Z resztą jest taka pora, że pewnie już dawno śpią.
- No to co, mam klucze.
I tak szli przez te domki niejednokrotnie zastanawiając się, czy aby przypadkiem sie nie zgubili, bo tą drogą jeszcze nigdy nie szli. Towarzyszyły temu niekończące się rozmowy o wszystkim i o niczym. Śmiali się w niebo głosy i uciszali siebie wzajemnie, bo okolica wyjątkowo cicha i spokojna była.
- Gdzie Ty mnie prowadzisz? Przecież ta trawa jest...
- Wyższa od Ciebie?:P
- Haha..No i co:) I tak kiedyś urosnę:)
Zbliżając się do domku jego rodziców zatrzymali się na chwilę.
- Widzisz tamtą górkę?
- Yhym..
- Zawsze chciałem Cię tam zabrać w Sylwester.
- O proszę, tylko jakoś nigdy nam w sylwester nie po drodze do siebie. Kiedy my w końcu spędzimy go bez kłótni i razem ciesząc się tym dniem?
- W tym roku. Obiecuję.:) Chciałem Cię zabrać w ostatniego, ale musieliśmy pracować i obraziłaś się na mnie, bo kiedy strzelali fajerwerki i byłaś do mnie przytulona akurat Ona zadzwoniła. I sobie poszłaś. A chciałem Cię tam zabrać, bo z tamtego miejsca widać wszystko niesamowicie pięknie:)
- Obiecujesz, że w tym roku będzie tak, jak być powinno?
- Obiecuję :*
Odwiedzili rodziców i wyruszyli na poszukiwanie najlepszych jabłek. Złapała go mocno za rękę i poczuła się niesamowicie szczęśliwa. Wiedziała, że jest tutaj i teraz tylko wyłącznie dla niej.
- Czy to nie tutaj jest nasza ławka?
- A no tutaj. Tamta ostatnia przy skrzyżowaniu:) Ty pierwszy mnie pocałowałeś.
- Ja? To Ty się wtuliłaś do mnie i pocałowałaś:)
- Chciałbyś:P Pamiętam, jak powiedziałeś, żebym się do Ciebie przytuliła, bo zimno zaczyna się robić. I zacząłeś smyrać mnie po buzi:)
- Oj tam, oj tam:)
- O popatrz!
I znaleźli "wysyp jabłkowych drzewek". Z każdego "zebrali" kilka. Zabawili się w zbieranie dowodów i nikt nie mógł widzieć, że kradną komuś jabłka.
- O matko, jaki pies tutaj jest.
- A tam uważaj, bo firanek w oknach nie ma.
- Patrzy sie jeszcze tamten facet?
Obładowali wszystkie kieszenie w kurtkach. Ona wyglądała, jak mały zapaśnik sumo, a on, jak ... większy:)
Wracając do domu, byle jak najdłuższą drogą, niedoszły kucharz kosztował wszystkich jabłek, aby sprawdzić, które zerwać w większej ilości.
- A skąd bedziesz wiedział, z którego drzewa było najlepsze?
- O, też racja. Ale popatrz...to wyciągnąłem pierwsze, więc z pierwszego drzewa:)
- Czubek:) O patrz... Chodź usiądziemy koło tej "Beczki" i poczekamy na otwarcie. Ja kupię sobie soczek, a Ty możesz piwko, pozwalam:)
- Nie, nie da rady dzisiaj, bo jutro do pracy.
- Czyli nici z wieczornej barowej randki?
Śmiejąc się ze wszystkiego wrócili do domu.
Zapadł spokojny i romantyczny nastrój.
Podała gorącą herbatkę, on włączył film i wtulili się do siebie, jak za pierwszym razem. Jak wtedy, kiedy przeżywali swój "miesiąc miodowy".
Wtedy nie martwiła się o przyszłość. Żyła chwilą obecną. Tak, jak zawsze tego chciała..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz