26 lipca 2013

(112.) Babcia ^^

Jeszcze chwileczka, jeszcze momencik i niedziela, a w niedzielę moja najukochańsza grandma przyjedzie ^^ <3

Strasznie za nią tęsknię. Ostatni raz widziałam ją w zeszłym roku. 
Swojego czasu byłam na kujawach kilkanaście razy w roku, ale niestety już tak na razie ni dy rydy...Antoś podrośnie to będziemy jeździć w moje strony :)

Nie mogę znaleźć zdjęć babci, więc do znudzenia nasza gromada ^^



25 lipca 2013

(111.) Oh God, why...(?)

Dlaczego zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi tyle hałasu i zamieszania o byle co, tylko dlatego, że nie jest tak, jak ta osoba chce (?)

Mam ochotę powiedzieć: Ogarnij kobieto. Chcesz po swojemu (?) Zrób sobie dziecko i ochrzcij je gdzie Ci się będzie podobać. Kropka.


I just don't care ^_^ Peace ^^
Dzięki niemu i jego tatusiowi, nic nie jest w stanie mnie rozstroić^^


Może później edit

See ya ^^

24 lipca 2013

(11o.) Życie życiem, ale co dalej (?)

Ze mną rzeczywiście jest coś nie tak...
Zamiast działać, użalam się nad swoim żywotem, a potem znowu, bo nic konkretnego to użalanie nie wniosło do życia.

Whatever...

Za dużo by pisać, a nie chcę wyjść na dekla roku.


Mimo niemiłej wymiany zdań, dzień uważam za przyjemny:)

Outfit:


Mamuśka Katarzyna zmajstrowała pyszne, lecz trochę przytwardawe raviolli z ricottą, żółtym serem, bazylią i turystyczną, posprzątała, a potem poszły dzieci na lody do Mr. Lodzika (tak, tak nazywa się nowo otwarta lodziarnia ^^), odwiedziły nowo otwartą kładkę i gapiły się na jeżdżące tiry (<3), obeszły blok 4 razy po 2 razy, komunikując się bez przerwy we własnym języku ^^

Doszłam do wniosku, że Polkowice to już prawie NYC

* wieżowce i inne budynki wyrastające wyżej niż drzewa mamy(?) MAMY(!)
* kładkę dzielącą biedę z bogaczami mamy(?) MAMY(!)
* widoczny szyld Mc Donald'sa mamy(?) MAMY(!)
* palące się budynki mamy(?) MAMY(!)

Brakuje tylko $$, tłoku i bycia SuperStar XD

Other things...


Żadnej lampy, kwiatków, figurek raczej nie potrzebuję skoro mam Zenka Dekoratora ^^


Omnomnomnom^^
Czyli Tosiek wcina marcheweczkę piewszy raz ^^
Nie będę wspominać, jaki bulwers później był z jego strony, kiedy nie mógł dostać więcej ^^


Bedziemy próbować sklekotać to niewinne cudo na moich kłaczkach.


I mleczko...prosto od krowy, dostarczone w 5-litrowej butelce CIEPŁE ^^(!)
Jako kujawianka nigdy nie zapomnę smaku prawdziwego mleko, kiedy to biegłam z kubeczkiem do babci, żeby odlała mi trochę, nie zwracając uwagi na to, że nie było ono jeszcze odcedzone:)
Krówka się spisała, bo to TEN smak^^ 

Ach, aż musiałam znowu skosztować:)

Popisałabym coś jeszcze, ale pisanie bez sensu jest kompletnie....bez sensu:)



Alors, bonne nuit^^

23 lipca 2013

(1o9.) Diagnoza: przewlekła choroba depresja

Na obecną chwilę, wszystko się układa.

Po kilku miesiącach bezsensownego zastanawiania się nad miejscem chrztu Antosia, wzięłam sprawy w swoje ręce i tak oto, nasze maleństwo 31 lipca będzie nowym katolikiem:)
Cieszę się, że Michał nie robi żadnych problemów z tego tytułu, bo różnie to z facetami jest. Największe problemy robi oczywiście jego mama, która, jak wspomniał Michał, zrobiła minę, jakby została popełniona najwieksza zbrodnia na świecie, bo Tosiek w kościele, a nie cerkwi będzie chrzczony. No i tak tym sposobem, nie wiemy, czy jego mama dalej utrzymuje, że zorganizuje małe przyjęcie po ceremonii w domu, czy właśnie, z tą druzgocącą dla niej wiadomością jesteśmy bez "party". 

Ale jak kiedyś wspomniałam, chyba..:) Kto jak kto, ale ona i jej podejrzane propozycje do szczęścia nie są mi potrzebne.

Od paru dni moja "depresja" uspokoiła się.
Fakt faktem, nie potrafię się zaangażować tak bardzo jakbym chciała w zaplanowane czynności, ale pracuję nad tym, co idealnie pokazuje moja chęć wyglądania WOW (!) po porodzie:)
Co jakiś czas dorzucam sobie więcej powtórzeń, albo jakieś nowe ćwiczenia. Miałam zrobić sobie pomiary, ale oczywiście przypominam sobie o tym fakcie dopiero po jedzeniu, a wyników nie można oszukiwać ^^
Chociaż, kolejną motywacją do nie przerywania ćwiczeń są...spodnie...Te, o których jakiś czas temu pisałam. W które się po prostu nie mieściłam. A wczoraj, ubierając je, przemiłe zaskoczenie:) Jeszcze tylko ociupinkę i bez żadnej fałdki, bezproblemowo mogę te spodnie nosić:)

W ogóle stałam się ostoją spokoju i harmonii. Możliwe, że przez ćwiczenia. Kiedyś ćwiczyłam jogę i mogłam robić wszystko z niesamowitym stoickim spokojem, ciężko było wyprowadzic mnie z równowagi.
Nie oszukujmy się, ale okres ciąży i trochę po był co najmniej...katastrofalny(!). Pod względem mojej psychiki.
Mam wrażenie, że od lat cierpię na depresję, ale w tamtym czasie....3 dni płakania, chęci zejścia ze świata, 1 dzień spokoju, tydzień chęci ucieknięcia, jak najdalej, 2 dni radości...i tak w kółko.
Odkąd, w swoim chaotycznym dziennym grafiku znalazłam chwilę na 15-20 minut ćwiczeń jestem ...inna(?) Chyba cały stres, całe napięcie "spływa" ze mnie podczas wysiłku. Nie mam nawet ochoty na ciągle drzemki w ciągu dnia.
Jednym słowem: jestem bardzo dumna z siebie i zadowolona, że jeszcze nie poddałam się mimo, że mam trochę utrudnione "odchudzanie", gdyż nie mogę zastosować jako takiej diety, bo ciągle karmię małego, więc muszę jeść przynajmniej 500 kalorii więcej(!), aby mogło się tworzyć smaczne i pożywne mleczko dla szkraba:) 
Ale to nic. Widać efekty po miesiącu, więc liczę na więcej za następny miesiąc i jeszcze później:)

I mam przeogromną nadzieję, że po okresie karmienia NIE wrócę do palenia. Strasznie mnie ciągnie, żeby zapalić...:( Za jakiś czas chcę kupić wybielającą pastę do zębów, bo nie oszukujmy się, ale zżółkły przez fajki. No, dużo kawy i herbaty piję, co też ma w  tym wszystkim duży udział, dlatego nie chcę sięgać po te śmierdziuchy (!) Zakłócą mi proces upiększania się.

Czyli, mini lista zakupów:


Zapomniałabym...
Dzisiaj zaczęłam proces pieczenia chlebka watykańskiego.
Napisane jest, że je się go raz w życiu i przez zjedzeniem wypowiada się życzenie. Przygotowuje się go 7 dni zaczynając od poniedziałku, trzeba przestrzegać zasad (np. w poniedziałek sypać cukier, w środę mieszać rano, w południe i wieczorem itp.), 6 dnia podzielić mieszankę na 4 części, jedną zostawić dla siebie i na nastepny dzień upiec, a resztę koniecznie oddać innym 3 osobom najpóźniej do poniedziałku. Ten jest z czekoladą i trochę smakuje po prostu jak murzynek. Jadłam kiedyś inne chlebki watykańskie i smakowały bardziej, jak chlebek, niż to "ciasto" :)
Ale zasady to zasady. Dostałam od mamy przepis, więc trzeba robić, bo jakbym miała mieć jeszcze większego pecha w życiu niż teraz......szkoda gadać:)


Ma ktoś ochotę na pudding chlebowy(?) który stał się moją nową kulinarną miłością:^^
A został się jeszcze kawałek w lodówce, więc może przed snem zgrzeszę troszeczkę ^^

Dobranoc

19 lipca 2013

(108.) Jestem dumna...

...bo moja determinacja nigdy nie była tak duża, jak na obecną chwilę:)
Ćwiczę już ponad miesiąc (!).
Dla mnie to dużo, bo zawsze po tygodniu kończyłam.
A teraz czuję się bardzo dobrze, widać efekty, pozbyłam się już prawie boczków ^^
Najlepsze jest to, że wystarczają mi same ćwiczenia. I to też nie jakieś makabryczne. Brzuszki, podnoszenia pupy i przysiady. Wszystko.
Żadnej diety nie stosuję(!)
Wręcz przeciwnie. Myślę, że mogę spokojnie stwierdzić, że jem w takich ilościach, jak będąc w ciąży. Niczego sobie nie odmawiam.
Jedyne co, to ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia. Konsekwentne.
Jak powiem sobie 100, to robię 100. Dzisiaj chwila odpoczynku i idziemy dalej, czyli 120 przez tydzień.

Zaczęłam wierzyć, że uda mi się coś więcej niż tylko urodzenie mega przystojniaka, który sie każdemu podoba^^

Btw: rosną mu ząbki^^









Później robię sobie pomiary:)

13 lipca 2013

(107.) Time be nice and slow down, please...

Za szybko wszystko się dzieje, a tak mało czasu...



Siedzę właśnie z wałkiem na głowie, popijam żurawinową herbatkę i dłubię słonecznik, który miał być budyniem malinowym, lecz ćwiczę i chcę jednak zachować wypracowaną do tej pory sylwetkę, (postanowiłam nie zamieniać się w nocnego łasucha), a dzisiejszy dzień powinien być pod patronatem Złotej Nitki ^_^,  okazał się kolejnym dniem, który lubi zaskakiwać i pozytywnie i negatywnie.

Mimo, że cały dzień mam okropny ból głowy, gdyż przez szanownego Pana M. całą noc nie spałam, uśmiech nie schodził mi z twarzy :)


To może zacznę od pozytywów ^_^





Otworzyli u nas w końcu porządną lodziarnię z moimi ukochanymi lodami Soprano(!) 
  
^_^
Omnomnom ^^
Smaki kolonijnych wycieczek na plażę:)
Zdziwiona byłam, kiedy zobaczyłam wyraźnie odbijające się kolorystycznie miejsce obok kościoła. Podchodzimy bliżej...

-O Michał, a mówiłeś ostatnio, że gofry byś zjadł. Voila :)

Lody są mega duże. Takie, jakie pamiętam, smak ten sam:)
Serwują tam też wspomniane gofry z przeróżnymi dodatkami, bitą śmietanę w wafelku + dodatki (posypka, polewa, lody, czekolada itp. itd.), milkshake, które niestety nie dorównują ani rozmiarem, ani smakiem do tych z McD.
No i są też lody z kinder czekoladą ^^

A urok tego miejsa przyciąga. Kolejka była niemiłosierna, ale nie mogłam odmówić sobie loda maczanego w cytrynowej polewie z posypką^^



I bardzo pragnę tej stylizacji ^^

Co do negatywów dnia:

* nie spałam całą noc, bo w pracy M. mieli "małe" spotkanie po pracy i tak się wszyscy zasiedzieli, że nawet nie dostałam od niego wiadomości, że będzie dopiero rano, a ja głupia siedziałam i się martwiłam, bo jego tel. też nie odpowiadał, co doprowadziło do kłótni (ale się dogadaliśmy)

* byliśmy w sprawie chrztu, okazało się, że musimy mieć zgodę proboszcza, żebyśmy mogli Antka ochrzcić w innym kościele, niż w tym, do którego przynależy nasza ulica

* i znowu zostałam na noc sama....

* wkurza mnie już staż Michała

Chyba będę musiała znowu zacząć ćwiczyć jogę dla zachowania równowagi psychicznej :)

Btw:

znalazłam naszą zacną klatkę na EarthCam'ie ^^. Jak ktoś też chce sobie oglądać, co na świecie się właśnie dzieję, to proszę  KLIK




Dobra Jaszczurki, zmykam spać.
Trzeba kiedyś położyć się w miarę o normalnej godzinie i życzcie mi, żebym jutro w końcu zaczęła coś szyć :)

Nie mogę też zapomnieć o nowych zapasach mangi ^^


Good Night

11 lipca 2013

(106.) Niech stanie się burza (!)

I koniecznie dzisiaj, bo od jutra Misiek ma nocki przez cały weekend i raczej preferowałbym spokojny i słodki sen, niż kolejną nieprzespaną noc. 

Poza tym, dzieje się źle.
Między mną a Michałem i to od bardzo długiego czasu. Nie mam czasu za bardzo się rozpisywać, gdyż za momencik zbieram mojego słodziaka i idziemy na krótki spacerek (uwielbiam podeszczowe spacery ^_^), a potem odwiedzę rodziców, ale może jutro napiszę coś więcej, albo pochłonie mnie wir artystycznego zadowolenia :) Bo jeżeli chodzi o szycie, na tą chwilę jedyne, co zrobiłam to pocięłam bluzw paski (zdj.). Ot, takie moje obecne zaangażowanie we wszystko.
Mam wrażenie, że siedzą we mnie miliony różnych osobowości na każdą sekundę mojego życia. Raz jest ACH (!), żeby za chwilę było BE-E(!). I to wszystko też odbija się na moich relacjach z M. 

 Outfit:



Przeczytałam ostatnio, że osoby, które jedzą bardzo dużo czekolady są.....w depresji...(!)(!) Ja jem jej nieziemsko dużo od x czasu. Po prostu KOCHAM CZEKOLADĘ, ale...może rzeczywiście coś w tym jest (?)

Czyżby to była odpowiedź na moje zachowanie (?)

Nie wiem i nie chcę na razie psuć sobie w jakikolwiek sposób humoru. Zbieram szkrabka i uciekam odpocząć :)
Mimo to, postaram się dzisiaj nie ściągać popsutego przez dentystkę uśmiechu... :)

Niet, to nie blond. Rudość mi wyparowała XD



Do napisania :)

05 lipca 2013

(1o5.) Wychodne z Antosiem...

...jak najbardziej udane:)

Michał spał po nockach, ja byłam tylko po 2 godzinach snu w ciągu nocy, ale pozwoliliśmy sobie na nieprzyzwoicie dłuugi spacer, który miał oczywiście przystanki w sklepach. Potem się dziwimy, dlaczego tak szybko pieniądze uciekają...:)
Przynajmniej wykorzystałam Michała i obiad zrobił. Nie może zapominać, jak się gotuje, bo chciałabym go kiedyś do MasterChef'a wysłać ^^

Wyjściówka:

Dzień nie przebiegał jakoś wyjątkowo. Zwyczajnie i trochę męcząco, bo Antoś ząbkuje, więc nerwowy jest. Pospać nie daje. Ale za dobrze nam było. Ciagle był spokojny, przesypiał noce, za to teraz da nam troszkę w kość.
Kotom zamontowaliśmy na ścianie mega drapak zrobiony przez Don Padre, ale o dziwo...nie chcą ani się na nim rozciągać, ani drapać...
Dziwne koty.
Miałam dzisiaj trochę w planach, ale maleństwo dosyć późno usnęło i dopiero teraz znalazłam czas na chwilę relaksu przy kakaowych herbatnikach i żurawinowej herbatce. Nie obejrzałam "Brzydkiej prawdy", a bardzo lubię ten film. Może jeszcze przed snem obejrzę, tylko muszę poszukać na yt.
O ile nie będzie burzy :)


Co do planów, chciałam znowu wziąć się za szycie.
Mam masę ciuchów, w których już nie chodzę i tylko walają się po szafach. Kilka dni temu robiłam porządki i znalazłam pare perełek, z których może wyjść coś godnego uwagi. Chodząc po sklepach szukałam inspiracji i znalazłam ^_^ (!)
Wiem, co uczynię z tej bluzki.




Potrzebuję iść tylko na małe zakupy w poszukiwaniu odpowiedniej koronki i dodatków^^ Zobaczymy, czy jeszcze te moje maleńkie dłonie potrafią coś zmajstrować :)

W ogóle mam 150tys. pomysłów na minutę(!) Chcę tyyyle rzeczy zrobić. Muszę też zacząć jakoś dorabiać do domowego budżetu, by spłacić naczynia, więc jeżeli wypali z szyciem, modelowaniem, czy malowaniem, to może będę to sprzedawać. Przecież każdy grosz się liczy, a i ja się poczuję lepiej:)

Poza tym, jestem nawet z siebie dumna, bo codziennie już ćwiczę i widzę znaczne efekty ^_^ Bez problemu robię wiecej niż 10 brzuszków XD Wbiłam się w ulubione spodnie (zdj.) i tylko delikatnie śmieszne boczki wystają, ale jeszcze trochę i mogę pokazywać się na plaży ^^

Chyba zmykam spać. Mam nadzieję, że dzisiaj lepiej mi to pójdzie niż wczoraj i się wyspię:)



Dobranoc :* 



EDIT:

Jest godzina 3. Potwornie chce mi się spać, ale równie potwornie boję się zamknąć oczy i zasnąć.
Nienawidzę nocek Michała, bo wtedy dziwne rzeczy mi się przytrafiają. Jak wczoraj i kilka miesięcy temu.
Prawie już pogrążam się we śnie, a nagle coś tak jakby mnie "wybudza", ale śnie na jawie. Chcę krzyczeć, bo wiem, że coś jest koło mnie i mnie trzyma, ale nie mogę.
Paraliż.
Wczoraj było gorzej, bo poczułam fizycznie to coś. Trzymałam coś w rękach, jakby ręce i chciałam rozprostować nogi, ale blokowała je jakby siedząca osoba.
Przerażające i boję się usnąć.
Boję się, że znowu się to powtórzy i serce to mi z orbity wyskoczy.
Będziemy jutro u Księdza w sprawie chrztu, to chyba mu o tym powiem.

03 lipca 2013

(1o4.) KOMPLEKSY (!)

KOMPLEKSY KOMPLEKSY KOMPLEKSY 
(!)(!)(!)

Tak, niestety mam ich od groma (!)
W mojej głowie pełno tylko negatywnych mysli na swój temat. Wiem, że to przykre, bo człowiek powinien czuć się dobrze ze sobą, ale  nie czuję się w żaden sposób atrakcyjną i wyjątkową osobą. Mentalnie i fizycznie.

Patrząc w lusterko widzę tylko wielką głowę, krzywe oczy, usta, ogromny nos, zniszczone włosy, wielki tyłek, równie wielkie nogi, krótkie i pulchne paluszki u rąk, wiszący poporodowy brzuszek.
A kiedy jestem w towarzystwie innych to już kompletnie....eh..
Mam wrażenie, że wszyscy mają mnie za tą najgłupszą i najgorszą we wszystkim. Dlatego siedzę cicho, jak mysz pod miotłą, bo wiem, że i tak nikt nie posłucha, nie przyzna racji.

Nie utraciłam pewności siebie dopiero teraz, po porodzie. Nigdy w siebie nie wierzyłam i raczej nigdy nie uwierzę, bo mam lusterka w domu, więc widzę wszystko. Co do inteligencji, to możliwe, że jestem tą najgłupszą. Trudno. Ktoś musi być.

Ale dlaczego wszystko, co najgorsze to do mnie, a gdybym chciała "coś" to nie ma takiej opcji...
Zawsze mam jednak głupią nadzieję, że może się coś w moim życiu zmieni.





Dziękuję Ci Wszechmogący za stworzenie mojej postaci w swoim scenopisie. Nie musiałeś się "aż tak starać"...

(103). PARANOJE

Zaczynam popadać w małe paranoje.
Nie wiem, co ze sobą zrobić. Praktycznie całymi dniami jestem w domu, bo siedzę z Antkiem. Próbuję sobie znaleźć jakieś zajęcię, któr pozwoli mi chociaż na chwilę odpocząć, bo sam sen już nie wystarcza, którego i tak ostatnio bardzo mało, ale mały nie pozwala mi na to. Zaczął chyba ząbkować i jest strasznie marudny.
Swoją drogą, nie sądziłam, że tak szybko niemowlaki mogą zacząć ząbkować. Środowiskowa powiedziała mi, że zdarzały się przypadki, gdzie rodziły się dzieci z jednym ząbkiem.
Musiało to dziwnie wyglądać.

Mniejsza.

Michał dzisiaj nocki ma, więc znowu nie zasnę. Zapowiada się długa noc. Z resztą, jak zawsze, kiedy przez noc pracuje.
Przynajmniej zrobię sobie plan. Taką rozpiskę rzeczy, którą mam lub chcę zrobić.



Naprawdę potrzebuję ogarnięcia się i wzięcia za siebie, bo zaniedbałam wszystko.
A tak w ogóle, poszukuję jakiejś sukienki rockabilly, pin-up czy coś w tym stylu, gdyż trzeba Antosia ochrzcić i wypadałoby, żebym jako mama ubrała jednak sukienkę :)

Macie tego zbója, który zawstydza się i nie chce śmiać, kiedy się go filmuje:)