14 marca 2013

"Hej Słoneczko...

Jak się dzisiaj czujesz(?)"

Tak na mały Nowy Początek

Co najmniej źle od kilku dni...
Tzn. humor mi dopisuje, faza na przeżycie życia nie mija, ale te bóle.... Dzisiaj już były bardzo dokuczliwe. 
Ani to usiąść, ani pochodzić, ani się położyć. Już nie wspomnę o tym, jak "delikatnie" boli dupsko :)

Fajna ta ciąża, ale już chcę, żeby było po wszystkim. Lecz brzuszek i tak ostatnio wychwalana przez wszystkich moja uroda, która według nich się poprawiła, bo przytyłam :)...mniejsza...mogą zostać:)

A Antoś niech już się pojawi.
Naprawdę, nie mogę się doczekać tego szkraba. Michał jeszcze bardziej. Ciągle by tylko dotykał i mówił do małego, sprawdzał, jak nisko jest już brzuszek:)

Cudowny okres...I pomyśleć, że czekanie na swoje dziecko tak bardzo zmienia człowieka.

Tak, zdecydowanie się zmieniłam.

Nie tylko fizycznie, bo zrezygnowałam z kolczyków, kolorowych kłaków, przytyłam, ale i mentalnie.
Nie jestem w stanie napisać nawet, jak bardzo i nie wiem, jak w ogóle to opisać, ale jest zdecydowana zmiana.



Wiadomo...
Zawsze będę wariatką, marzycielką i czubkiem z Domu Wariatów (tak mówią o mojej rodzinie ^^), fanką amerykańskiego punk-rocka, wielbicielką mangii i parapsychologii i takie tam...

Ale jednak....a przede wszystkim będę już mamą.
Nie tylko córką, wnuczką, dziewczyną, ale mamą.

Bardzo duże ma dla mnie znaczenie słowo "mama" i w ogóle osoba mamy.
Kilka lat temu miałam zostać mamą, ale niestety...Bóg chciał inaczej. Przykre, lecz musiałam żyć dalej. Do tej pory zastanawiam się, kim byłaby ta mała istotka, jaki/a by był/a.
Kiedy mieszkałam z rodzicami, chodziłam do szkoły i spotykałam sie ze znajomymi, nie miałam czasu o tym myśleć.
Lecz kiedy zamieszkaliśmy razem z Miskiem, po jakimś czasie zaczęłam sobie wyobrażać, że po schodkach biegnie do mnie nasze maleństwo z uśmiechem na twarzy i krzyczy:

"Mamusiu, chodź obudzimy tatusia"

Albo, że siedzi na dywanie i bawi się swoimi zabawkami...Tak działo się coraz częściej...

Zamknęłam się w sobie, nie chciałam mówić Michałowi, że myslę o tym. Wystarczyło, że ja cierpiałam. Wiedziałam, że jak mu to powiem on też zacznie rozmyslać i takie tam...
I to był mój błąd...
Że nie powiedziałam, że nie podzieliłam się z nim swoimi myślami, bo coraz częściej i za często zaczęłam sięgac po alkohol.
Ale wiem, że tam na górze naszej istotce jest lepiej i to mnie pociesza i uspokaja.

Teraz mam na głowie inny problem...
W zeszłym roku moja siostra straciła synka. Ja mam termin na kilka dni przed urodzinami Oliwierka... I....czuję się poniekąd winna...
Mam wrażenie, że moja ciąża zabrała jej dziecko, żeby moje sie urodziło...
Tak...obwiniam się...i nie potrafię o tym rozmawiać, nie wiem jak.
Kiedy jestem u rodziców staram się być dopóki nie wróci Monika. Wtedy najczęściej wychodzę, bo mam wrażenie, że boli ją widok mojego brzuszka.
Niby twierdzi, że jest już ok, rozmawia ze mną nie raz o tym, co mam kupić, wziąć ze sobą, ale zastanawiam się na ile jej reakcje są prawdziwe...
Czy rzeczywiście juz sobie poradziła, czy to tylko taka perfekcyjnie zagrana rola "gry pozorów".

Oj...zbyt dużo się zadręczam, a tymczasem powinnam się cieszyć, bo lada dzień Antoś się pojawi.
I Michał jest taki kochany, czuły...

Oj Kasiu Katarzyno....



- Jak juz wygram w totolotka te 6 milionów, to kupię Ci najbardziej trampkowate trampki na świecie. Nikt takich nie będzie miał. Dostaniesz jeszcze swojego wymarzonego garbusa.
- Serio? Ale w kropki^^
- Będzie i w kropki.
- A mogłabym prosić jeszcze o rowerek? Wiesz ten...
- Ten damka, taki staroświecki z koszyczkiem?
- :)
- Ty to jednak jesteś cud dziewczyna. Diamentów żadnych nie chcesz, pieniędzy też nie, tylko garbusa i trampki:)




"Jesteś diademem w moim sercu.
Diamentem na jego szczycie"

Ach^^ Mówiłam już, że mam szczęście (?)





BTW:
Moja kotka znowu urodziła. Malutkiego, rudego i slicznego^^
Ja nie wiem, czy ona jakaś wiatropylna, czy co:)
Ale jest jeden, więc łatwiej będzie go oddać w dobre ręce

2 komentarze: