Zamiast działać, użalam się nad swoim żywotem, a potem znowu, bo nic konkretnego to użalanie nie wniosło do życia.
Whatever...
Za dużo by pisać, a nie chcę wyjść na dekla roku.
Mimo niemiłej wymiany zdań, dzień uważam za przyjemny:)
Outfit:
Mamuśka Katarzyna zmajstrowała pyszne, lecz trochę przytwardawe raviolli z ricottą, żółtym serem, bazylią i turystyczną, posprzątała, a potem poszły dzieci na lody do Mr. Lodzika (tak, tak nazywa się nowo otwarta lodziarnia ^^), odwiedziły nowo otwartą kładkę i gapiły się na jeżdżące tiry (<3), obeszły blok 4 razy po 2 razy, komunikując się bez przerwy we własnym języku ^^
Doszłam do wniosku, że Polkowice to już prawie NYC
* wieżowce i inne budynki wyrastające wyżej niż drzewa mamy(?) MAMY(!)
* kładkę dzielącą biedę z bogaczami mamy(?) MAMY(!)
* widoczny szyld Mc Donald'sa mamy(?) MAMY(!)
* palące się budynki mamy(?) MAMY(!)
Brakuje tylko $$, tłoku i bycia SuperStar XD
Other things...
Żadnej lampy, kwiatków, figurek raczej nie potrzebuję skoro mam Zenka Dekoratora ^^
Omnomnomnom^^
Czyli Tosiek wcina marcheweczkę piewszy raz ^^Nie będę wspominać, jaki bulwers później był z jego strony, kiedy nie mógł dostać więcej ^^
Bedziemy próbować sklekotać to niewinne cudo na moich kłaczkach.
I mleczko...prosto od krowy, dostarczone w 5-litrowej butelce CIEPŁE ^^(!)
Jako kujawianka nigdy nie zapomnę smaku prawdziwego mleko, kiedy to biegłam z kubeczkiem do babci, żeby odlała mi trochę, nie zwracając uwagi na to, że nie było ono jeszcze odcedzone:)
Krówka się spisała, bo to TEN smak^^
Ach, aż musiałam znowu skosztować:)
Popisałabym coś jeszcze, ale pisanie bez sensu jest kompletnie....bez sensu:)
Alors, bonne nuit^^