04 lutego 2013

C.D. "wymazki"

Na czym to skończyłam??

Ach tak...na zajebiście złamanym serduchu.
Posklejało się trochę od tamtej pory, ale czy ufam do końca? Nie...
Michał chce ślubu, ale ja sobie powiedziałam, że dopóki nie odzyskam 100% zaufania do niego, nie ma mowy o żadnym ślubie. Nawet jeżeli niedługo Antoś na świat przyjdzie.
Miłość, ślub, bycie ze sobą przez całe życie to nie przelewki.

Wracając jeszcze do ostatniego podsumowania, wiem, że był u niej drugi raz. Sam mi powiedział, wyjaśnił dlaczego. Wkurzyło mnie to, bo mogli z szefem jechać gdzie indziej, ale mniejsza....myślę, że wiem większość. W sumie, tak mi się wydaje :)



W między czasie, kiedy już myślałam, że wszystko się poukłada i nie będzie już źle....na maksa pokłóciłam się ze swoją szefową i się zwolniłam. Zaczęła nastawiać Michała przeciwko mnie i resztę naszej "załogi". Nie było to trudne, bo ta psychicznie chora kobieta ma naprawdę niesamowitą siłę przekonywania. "Dzięki" niej zaczelismy z Michałem być dla siebie, jak wrogowie. Ciągła głupia rywalizacja, zrobiła nam taki grafik, że jedynie tylko godzinę przed snem się widzieliśmy, a potem zaczęły wynikać nieporozumienia, bo problemy z pracy przynosiliśmy do domu. Nie rozmawialiśmy już praktycznie w ogóle. Ale Michał miał komu sie wygadać, ta mała to wykorzystała i chciała zaciągnąć Miska na swoją stronę sms-ami typu, że już pod prysznicem jest, że go tutaj brakuje, jak to ona go nie kocha i takie tam.....

No i....plan kretyńskiej szefowej "pojmania" Michała prawie wypalił. Koleżanki z pracy tez go nastawiały przeciwko mnie, ta wariatka rozpuściła idiotyczne plotki po mieście, że okradłam jej sklep na 20tys. zł XD, że kiedy Michał był w Holandii to pół Polkowic mogło robic ze mną co chciało...

Błagałam wszystkich, żeby w końcu oczy otworzyli, bo ta kobieta to nic dobrego. Niby dosyć szybko, a jednak za późno to dostrzegłam, bo pozwoliłam, aby zawładła Michałem. To przez jej namowy Michał twierdził, że juz mnie nie chce, że mam się wyprowadzić, że jestem nienormalna i to cud, że tyle ze mną był....Istny koszmar...Takie i inne równie przykre słowa słyszeć od ukochanej osoby....
Wiem, że ta kobieta chciała mnie zniszczyć, bo zanim się z nią pokłóciłam, zanim zaczęłam wyrażać swoje zdanie, zanim zauważyła, że nie jestem jej kolejną "ofiarą", na którą może zgonic wszytsko, było dobrze. Chciałam się dopasować i nie zwracałam większej uwagi na nią i robiłam swoje. Była jak druga mama. Kiedy między mną a Michałem działo sie źle, za wszelką cenę chciała pomóc nam. Mieliśmy mały dług, powiedziała, ze pomoże. My idioci zamiast zwrócić się z tym do swoich rodziców, powiedzieliśmy jej, że mamy kartę kredytową do spłaty, a że w Holandii Michałowi nie poszło, to teraz ciężko ze spłatą jej.

- Mam koleżankę w pożyczkach i szybko, bez problemu Wam ją udzieli, ale będe musiała być (zapomniałam słowa, dajmy, że poręczycielem)

A że bylismy w kropce i chcielismy jak najszybciej wyjść z długów, zgodzilismy się....To była najgłupsza rzecz na świecie, jaka moglismy zrobić. Podpisalismy jej nawet, że do końca spłacenia pożyczki będziemy u niej pracować, a potem mozemy się zwolnić...

Ludzie zaczęli mnie ostrzegać przed nią...

- Gdzie tam...Przecież ona jest taka fajna.
- Moja dziewczyna mówiła to samo. Teraz nie chcą jej do żadnej pracy przyjąć, bo każdy twierdzi, że okradła sklep.

Wtedy już włączyła mi się czerwona lampka.

- Przecież niedawno "pomogła" Ance...Pożyczka, mieszkanie....a potem wyrzuciła ją, bo niby okradała sklep....

Nie mówiłam na razie nic, ale zaczełam ją obserwować. Pomyślałam wtedy, jaka ja głupia byłam. Przecież to istny szatan.
Zwracałam uwagę na kązde słowo w stronę innych...

- Aj ta Monika to taka głupiutka, wygląda jak dziwka, ale w moim sklepie dobrze się sprzedaje, więc ją zostawię.

- Kasia, a gdzie ciacho (czyt: Michał)
- W domu jeszcze
- To niech moje ciasteczko przyjdzie.

- On nie jest już Twój. Zrobi to, co zechcę, bo to moje ciacho

WTF!!!????

Tak to mniej więcej wygladało. Kiedy wyprowadziłam się, ponownie zaczęłam spotykać z Michałem przyznał mi rację. Powiedział, że w końcu zauważył, jak bardzo wpłynęła na wszystko co robił, co ja robiłam.

- Odkąd u niej nie pracujesz jesteś spokojniesza, tak jakby psychiczny ciężar z Ciebie spadł. Wróciłaś moja Kasieńko, taka, jaką kocham.
- A od kilku miesięcy próbowałam Wam wszystkim przetłumaczyć, a Wy tylko przeciwko mnie, poszedłeś do małej, bo tak Ci wmówiły wielką miłość.....
- Ja tez się zwolniłem i czuję się inny, swój.
- Zauważyłam. Ale teraz musze to Monice przetłumaczyć.

O co chodzi z Moniką? Swojego czasu byłysmy przyjaciółkami. Zaprosiłam ją, żeby z nami w żabce pracowała, bo potrzebowalismy pracownic. Było wszystko fajnie. Do czasu....Zaczęła wariatką nią manipulować....
Jednego razu (który zaważył na moim związku z Michałem) razem z Miskiem zaprosilyśmy Monikę do siebie, bo mieliśmy już wolne, więc chcieliśmy się trochę napić.

Wtedy zaczęłam im tłumaczyć swoje podejrzenia, spostrzeżenia, powiedziałam Moni, co wygaduje o niej ta wariatka. Porządnie popiliśmy. Poszlismy spać w trójkę, ale szybko się obudzilismy. Monika stwierdziła, że się zwolni i jej to właśnie napisze. 
Zaczęła z nią pisać. Chwilę później kretynka zadzwoniła do Michała.

- Muszę do niej iść. Przegiełaś chyba z pisaniem Monia:)

Obie nie przejęłyśmy się tym i zrobiłysmy sobie śniadanie, a Michał poszedł. Nie mineło pół godz. Ktoś puka. Wyglądam przez judasz, Michał. Dziwne, bo drzwi były otwarte. Nagle wparowuje do naszego mieszkania "wielka szefowa" ze swoim gachem i rzuca się do mnie. Że to ja namówiłam Monikę, żeby tak pisała do niej, że ja jej kazałam się zwolnić. O mało się nie pobiłysmy. Działo się to tak szybko, ta wymiana słów...Monika mówi, że nic jej nie kazałam i, że to ona chce się zwolnić.
A tu o dziwo, ta idiotka szefowa nagle zrobiła oczy, jak słodki kotek:

- Dlaczego Monia? Co ja Ci zrobiłam? Przecież jestem dla Ciebie dobra

ŻE CO PROSZĘ!?!?!!?

Zaczęłam się śmiać, powiedziałam jej wszystko. zauważyłam, co robi.

- Dziewczyny, pożyczam gazety ze sklepu na 3 dni. Później je przyniosę.
Nie przynisoła, wychodziły braki i musiałysmy płacić. A kiedy o tym wspominałysmy, udawała, że przecież ona nic ie brała ze sklepu.

- Ja dzisiaj stawiam flaszkę. Weźcie z półki tamtą i zapiszcie, że (np.) 4 grudnia za nią zapłacę, bo będzie po promocji.

Oczywiście, kartki później znikały, my myślałysmy, że zapłacone już. Okazywało sie, że właśnie tego konkretnego produktu brakuje, no więc dziewczyny (my) ukradłyśmy, i musimy zapłacić, bo inaczej zadzwoni na policję. Wsyztskie siebie nawzajem zaczełysmy pilnować, podejrzewać, atmosfera stawała się potworna.

Kiedy się zwolniła, kazdemu wmawiała, że to ja i Michał kiedyś wprost się mnie zapytał, czy jestem złodziejką. Zdębiałam...

Wracając do Moniki.
Kiedy juz było po kłótni, szefowa z gachem wyszli. Michał został na chwilę, odpalił papierosa, spojrzał się na mnie, jakby chciał mnie zabić i wyszedł. Wiedziałam, że ta kretynka coś już mu nagadała.
Wróciłysmy z Monika do sniadania. Chwile później dostała sms-a od wariatki.

- Uciekaj z tego domu. Kaśka Cię tam przetrzymuje, prawda?!

- Ona jest złodziejka i groźną dilerką, dała Ci jakieś narkotyki?! Jak tak, to zaraz będziemy po Ciebie.

Monika zaczęła się śmaić i wszytsko mi czytała. Na poczatku też się usmiałam, ale później coraz bardziej przeginała.

- zadzwonilismy po policję, że jesteś przetrzymywana i zostałaś nafaszerowana narkotykami. Zaraz będą.

NOSZ KU***!!

Kilka minut później przyjechali, ale Michał z szefem. Kazali się Monice ubrać i mieli ją odwieźć do domu. 
Ciągle miałam kontakt sms-owy z Moniką.
- Kasia, szef namawia Michała, zeby Cię zostawił, bo jesteś taka i taka.
- Ciągle gadają o Tobie. Kurcze.
- Ej, zabrali mnie, ale do sklepu. Do tej wariatki.

A najgorszy sms:

- Oddawaj mi moje pieniądze!!
- Słucham??
- Ukradłaś mi pieniądze, bo tylko z Tobą byłam.
Tu też duzo do pisania.......

Parę miesięcy później przyszła do mnie Monika z przeprosinami. 
- Kiedy tylko weszłam do biura, mówiła o Tobie takie straszne rzeczy. Potem kazała mi zobaczyć, czy mam wszytsko w portfelu. Przy Michale. Okazało się, że nie mam pieniądzy. Tak mnie nastawiała przeciwko Tobie, że uwierzyłam, że mi ukradałaś.
Wyszło, że to ona mi z biurka zabrała. Przypomniałam sobie, jak dwa dni przed naszym spotkaniem dostałam od niej wypłatę, ale przyszedł klient i zostawiłam pieniadze na biurku. Była tylko szefowa, a kiedy wróciłam, wzięłam kasę, w domu przeliczyłam znowu i nie miałam 200 zł. pomyślałam, że źle w sklepie policzyłam. A to ona mi perfidnie z biurka ukradła wmawiając, że to Ty.

Konflikt między mną a tą wariatką wydawał się nie mieć końca. Nie mogłam przez nią pracy znaleźć, bo chodziła i gadała takie głupoty, że szok...

Jednak później zaczął Michał się od niej odcinać, bo zauważył jej gierki. Nie spodobało się jej to i zwolniła go twierdząc, że okradł jej sklep (!)

Cieszyłam się, że nie będzie już u niej pracował i w końcu otworzył oczy, ale i byłam wściekła, bo jak tam można!! Co za idiotka!! 

Znalazłam sobie pracę u ludzi, którzy na moje szczęście nie byli z Polkowic i nie nasłuchali sie tych głupot, ale niestety pochodzili z....Zielonej Góry...okolic niedoszłej kochanicy. Z jednego gówna w drugie. 
Trafiłam na naprawdę sympatycznych panów. Szef, który był przezabawny i starał się ze mną umówić na kawę i takie tam i jego rok starszy ode mnie syn. Miły, fajny chłopak. Spędziliśmy ze sobą 3 dni robocze, bo szkolenie. Wiedziała o jego życiu chyba wszystko:) Po szkoleniu, pojechali do innego miasteczka otworzyć kolejny punkt. Codziennie jednak mnie odwiedzali. Z ich relacji wynika, że klienci i "inspektorzy" nie mogli się nadziwić, że taka ładna i fajna dziewczyna u nich pracuje. Były próby "odbijanki" do innych prac, ale nie. Tutaj było mi za dobrze. Pracowałam w punkcie sprzedaży liści tytoniu. Jedyne moje zajęcie to ważenie klientom liści i odesłanie ich do "mielarki", a potem siadałam przy biurku, odbierałam zapłatę. I tyle. Pan Paweł i Maciek stwierdzili, że skoro klienci mnie tak lubią, coraz lepiej interes idzie, a im sie bardzo podobam (XD) bede otrzymywać podwójną wypłatę (!) Myslałam, że sie przesłyszałam.
Wróciłam do domu, pochwaliłam się Michałowi. Był zadowolony, ale widziałam jednak nutkę złości(?), zazdrości(?). Bo pracowałam z facetami i to dość przystojnymi i zabawnymi. Wyznał mi, że obawia się, że Maciek zawróci mi w głowie.
Trochę może tak było. Osoba Maćka spodobała mi się. Przystojny brunet z brązowymi oczami, zabawny, wymienialiśmy się praktycznie wspólnymi zainteresowaniami, kiedy już przyjeżdżał " w odwiedziny" nie powiedział normalnego "cześć", tylko "Witam najpiekniejszą ekspedientkę na świecie" ^^. Miłe i to bardzo, ale nie chciałam przecież ulegać, jakimś słówką. Miałam Michała i to z nim chciałam ratować nasz związek, który był przecież na bardzo cieńkiej nitce. Nie po to walczyłam, żeby teraz to zostawić. 
A Maciej i Pan Paweł? Dosyć bardzo dawali mi poznać, że nie jestem obojętna ani jednemu, ani drugiemu. Śmieszne dla mnie to było, bo to ojciec z synem, a zachowywali się, jak rywale, którzy chcą dostać, coś, czego przecież i tak by nie dostali....
Mniejsza....

No i tak sobie pracowałam. Pewnego dnia, wyszłam przed sklep zapalić i kto przejeżdżał?! WARIATKA Z GACHEM!!! Zauwazyła mnie i się kretyńsko usmiechneła. Wiedziałam, że znowu się zacznie.


Tego samego dnia dostałam sms-a od Asi
- Monikę do szpitala zabrali. Będzie rodzić!

Ucieszyłam się niesamowicie. Zadzwoniłam do szefa z wiadomościa, że rano umyję maszynę, bo moja siostra własnie zaczęła rodzić. Powiedział mi, żebym w takim razie zamkneła sklep i jechała. Stwierdziałam jednak, że jeszcze godzinę mały w brzuszku będzie:) Więc nie wychodziłam wcześniej.
Kiedy juz był koniec mojej pracy dosłownie w biegu zjawiłam sie w domu. Był Krzysiek i Asia. Ja z uśmiechem do Asi, ze zabieramy się i jedziemy. Ta jednak nie odpowiedziała tylko zmartwiona poszła do kuchni. Poszłam za nią.

- Co się stało? Asia, co się stało?

Pierwsze co pomyśłałam, że Monika nie dała rady i zmarła. Jest dość chorowita, bo ma astmę i alergię, na dodatek do szczupłych nie należy.

- Aśka, do cholery, co jest?!

Poszła do łazinenki, więc ruszyłam za nią. Wtedy rozkleiła sie jeszcze bardziej. 

- Oliwierek nie żyje.
- CO!?!?! Jak to nie żyje!!?!?! Co Ty gadasz!!??
- Ponoc już od dwóch dni. Umarł u Moniki w brzuszku..

Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież wszytsko było już uszykowane na jego przyjśćie. Kazdy się tak cieszył, że będzie nowy członek rodziny.

Poszłam do domu. Kiedy Michał mi otworzył zaczęłam ryczeć, jak małe dziecko. Przytulił mnie mocno. Nic nie mówił przez chwilę.

- Mały nie żyje. Już ponoc od paru dni. Urodził się martwy.

To był też ogromny cios dla nas. My też stracilismy dziecko. Tylko, że ja byłam w 3-4 miesiącu i nikt jeszcze się nie przygotowywał. Ale bolało i boli do tej pory.

Szkoda mi było strasznie Moniki i Patryka. Odwiedzalismy ją codziennie w szpitalu, a ja zadawałam sobie ciągle pytanie: Dlaczego?
Tacy młodzi ludzie. Pierwsze dziecko....
Tak bardzo go pragneli, a ktoś taki, jak matka Madzi jej nie chciała, a miała, po czym zabiła.

Koszmar...nie życzę tego nikomu.

Święta wielkanocne spędzilismy w ciszy i szykowaniu się do pogrzebu.
Okropność...

Kilka dni później miałam urodziny. Atmosfera się trochę poprawiła, po prostu nikt nie chciał o tym mówić i w ogóle. Monika wyjechała z Patrykiem. 
Tego dnia poszłam normalnie do pracy i ku mojemu zdziwieniu, był Maciek z Panem Pawłem. Zaśpiewali mi sto lat, dali kwiaty i czekoladki. Myslałam, że fajnie zacznie się chociaż ten dzień. Posiedzieli ze mną chwilę i zamknęli sklep.

- Wiesz, przykro nam, ale musimy się pożegnać. Dla naszego bezpieczeństwa.
- Słucham?
- Słyszelismy parę rzeczy i nie chcemy ryzykować

Wtedy już wiedziałam, że to ta kretynka. Wystarczyło, że jeden dzień nie było mnie w pracy, kiedy był pogrzeb Małego.

- Przyszli do nas Twoi starzy szefowie i pwoiedziali, ze razem z Michałem okradliście im sklep na ponad 50 tys. zł. Że Michał jest ćpunem i dilerem i jest niebezpieczny, a Ty jesteś z nim tylko dlatego, ze daje Ci towar za darmo.
Zerwij z Michałem, bo on jest niebezpieczny. Sprowadzi Cię na manowce, albo zrobi Ci krzywdę.

Myslałam, że wstanę, wezmę jakąś broń i bez skrupułów zabiję tą sukę.
 Próbowałam wytłumaczyć wszytsko. Dlaczego tak gada.
Ale niestety....Nie udało mi się.
Oprócz kwiatków w swoje urodziny, dostałam wypowiedzenie z pracy. 
Zabrałam swoje rzeczy, poszłam do rodziców, zapłakana. Nie wiedzili co się stało. Powiedziałam wszystko. Widziałam, jak tata ze złośći chciał się już ubierać i iść do nich, ale mama go powstrzymała. ZAdzwoniłam po Michała. przyszedł i zabrał mnie do nas. Wszytsko później się tak jakoś potoczyło tego dnia, że już po południu byłam pijana. 
Na pocieszenie, Misiek kupił mi piękny naszyjnik i kolczyki. Nie spuszczał mnie z oka, bo początek roku, a ja już zdązyłam tak dostać w kość, że wiedział, że jeżeli mnie zostawi, to zrobię sobie coś. 
Nie, nie jestem psychiczna. Moja psychika dostała po dupie i dostawała ciągle, że już sama nie wiedziałam, co robić, czego się złapać, żeby w końcu przestać tonąć.

Miesiąc później Michał dostał pracę na budowie. Juz nie krakałam, że będzie dobrze, po prostu się o to modliłam. 
Układało się. Między mną a Michałem, między mną a życiem.

- Kasia, za 2 tygodnie będziemy jechać w delegację.
- O nie, nie, nie. Tylko nie to.
- Ale nie bój się. Na weekendy będę w domu.
- (...)
- A gdzie jedziecie?
- Do jakiegoś Lginia.

Moja ciekawość i chęć poznawania nowych terytoriów zmusiła mnie do sprawdzenia, gdzie owy Lgiń jest. I wiecie gdzie? 
Niedaleko jest też Nowa Sól, Zielona Góra, czyli okolice kochanicy.
Nie wiem dlaczego, ale pierwsze co pomyslałam, że Michał kłamie z tą całą delegacją. Bo to tak blisko jej. Pewnie chce się z nią spotkać.
I pojechali, i Katarzyna sama w domu została, a żeby nie myśleć zaprosiła do siebie Asię i zaczeły się obie upijać.....
 Jednym słowem....Totalny kataklizm.
Przecież miało już się to skończyć.....Miałam juz nie myśleć o tym wszystkim.
Dostałam też smsa od Pana Pawała:

- Kasia, przepraszamy za zwolnienie. Ale się wystraszyliśmy. Wiemy, że to pogłoski. Chcemy, żebys do nas wróciła. 

TAKIEGO WAŁA!!!! Pomyslałam....

Później pojechałam do Lginia, do Michała, bo musiał na weekend zostać. Zamieniali się z chłopakami, bo ktoś zawsze musiał pilnować budowy.
Weekend tylko dla nas. Sami, w końcu sami od tych kilkunastu miesięcy, od jego powrotu z Holandii.
To była szansa na dotarcie do siebie, na ponowne rozkochanie siebie nawzajem.
I było naprawdę fajnie. Bez telewizorów, komputerów, praktycznie bez zasięgu.
Tylko my i natura. Chodziliśmy codziennie nad jezioro, zrobilismy sobie grilla z salami z roli głównej, bo kiełbasek zabrakło:)
Czułam się tak, jakbysmy uciekli całemu światu i nic innego poza nami nie było.
Wpatrywalismy się w tak bardzo gwieździste niebo, poranną kąpiel zaliczaliśmy w deszczu napawając się pięknem ogromnej tęczy....
Tak, wtedy moja duszyczka zaczynała się uspokajać. Czułam, jak nastaje nowy początek.
Może napiszę opowiadanie o tym magicznym weekendzie ^_^

Pamiętam jeszcze słowa szefa Michała zanim nas zostawili samych:)

- Tylko, zebysmy za 9 miesiecy nie musieli wszyscy być chrzestnymi:)

No i wykrakali:)
Że tak napiszę, Antoś spłodził się na obcej ziemi^^

Wróciłam do domu, Michał jeszcze musiał zostać, ale tylko na 2 dni:)

O ciąży dowiedziałam się późno, bo prawie po 3 miesiącach. Nie dziwiło mnie to, że nie mam miesiączki. Nie raz mi się zdarzały dłuższe przerwy. Sądziłam, że to przez przebyty stres...No i nie zwracałam na to uwagi.
Dopóki Michał nie zapytał się:

- Płakałaś?
- Nie, a czemu pytasz?
- Bo tak Ci się oczka bardzo świecą, jakbyś płakała.

I wtedy przypomniało mi się, jak ciocia powiedziała moim rodzicom, że jestem w ciązy (pierwszym razem) kiedy nawet ja o tym nie wiedziałam. Mówi, że poznaje po oczach. Że już tak ma i wie, która kobietka będzie mamą. I rzeczywiście, każdej "przepowiedziała":)

Mniejsza....

No i po słowach Michała postanowiłam zrobić test. 
I stało się. Katarzynka będzie mamą!!
O dziwo, się nie popłakałam, nie panikowałam, a cieszyłam się jak małe dziecko na widok lizaka^^
Michał wrócił do domu, przywitał się ze mną...

- Masz tutaj wypłatę i ją schowaj.
- A ja tez mam coś dla Ciebie.

Pokazałam mu test. Szczerze, bałam sie jego reakcji, bo wszytskie sytuacje między nami tak naprawdę jeszcze dosyć świeże były. Na szczęście ucieszył się:)

Ale nie wiedzilelismy, jak rodzicom powiedzieć.:)


No.....na razie to na tyle, albo i koniec.
Najwazniejsze, że się kochamy, staramy się obydwoje, abyśmy byli szczęśliwi, chcemy siebie nawzajem i nie wyobrażamy sobie życie bez siebie. A najwazniejsze...ze slubem, czy bez jestesmy rodziną:)



8 komentarzy:

  1. to ta.. 'kochanica' nie byla w holandii? bo tak mozna bylo wywnioskowac z txt albo ja zle doczytwaszy ^^ ukladanka skonczona.. watpliwosci rozwiane.. az boje sie pomyslec co bys o moich przyjazdach napisala.. znaczy sie co wtedy myslalas :d szczescia i jeszcze raz szczescia ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) poznali się w pracy w Holandii, a tak to w Polsce normalnie mieszka...a wiesz, nie byłoby tak źle:)

      i dziękować^^

      Usuń
  2. wolallabym to sama ocenic ;d chyba ze dostane jakies streszczenie na fb XD heh // mhmm.. bo tak wlasnie sie zastanawialam skad go pocieszala albo na odleglosc albo wlasnie tutaj ale tutaj to ty bylas wiec nasuwalo mi sie pytanie po co ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) oj, to było tak dawno^^ ale może kiedyś coś tam wypiszę:)
      a to wszystko z tamtą sytuacją było tak chore, że aż ciężko sobie wyobrazić, że działo się naprawdę
      i sama nie wiem, po co, na co, dlaczego.

      Usuń
  3. jak to jest bys z ta sama plcia? jak sie poznalyscie i 'sprobowalyscie'?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dobre pytanie.
      Odpowiem tak: zależy dla kogo.
      Jedni chcą po prostu spróbować.
      Dla mnie osobiście nie był to rodzaj eksperymentu, czy coś. Ja po prostu w pewnym momencie mojego życia poczułam, że kobiety nie są mi obojętne, wręcz przeciwnie. Pragnęłam tylko kobiet, mężczyźni byli mi totalnie obojętni...no poza jednym...:)...
      Odczuwałam to "normalnie"? zakochałam się tak, jak każdy. Tyle, że w dziewczynie.
      co do poznania się to z jedną znałam się od dzieciństwa, kolejna ze szkoły, inne z internetu, jeszcze inne na imprezach...typowe sytuacje, w których ludzie się poznają.
      No i dzięki Tobie, chyba opiszę trochę co nieco o moim "innym" życiu:) Jak tylko wróci mi internet i jak ktokolwiek bedzie miał ochotę poczytać o moich lesbijskich podbojach:)

      Usuń
  4. 'lubie to!" - klick ;)

    OdpowiedzUsuń